niedziela, 28 września 2014

Rozdział 10 "Może i miło jest doświadczyć czegoś niespodziewanego, ale co czujemy, gdy to czego się spodziewaliśmy zostanie niedoświadczone?"

Kiedy już zaprowadziłam  syna Zeusa pod 1, postanowiłam, że pójdę na spacer. ZNOWU. Tym razem wybrałam się bardziej w stronę Wybrzeża. Osobiście uważałam, że obóz jest mniejszy. Chodząc po nim w sandałkach na koturnie doszłam do wniosku, że jednak jest wystarczająco duży by narobić sobie odcisków za cały rok. Mimo wszystko jest tu naprawdę pięknie. Tak inaczej. Nie ma codziennych problemów, no oprócz tego żeby nie zabić się na ściance wspinaczkowej z lawą. Ale jednak nie ma tu przyjaciół. Choć w sumie za niektórymi nie tęsknie. Podczas gdy dotarłam nad jezioro poczułam zapach mocnych damskich perfum. Nagle z mgły, która przed chwilą powstała wyłoniła się piękna kobieta. Przyodziana w różową sukienkę. Możliwe, że to projekt Vuitonn (jakkolwiek to się piszę). Suknia była naprawdę piękna, sięgała ziemi, ale jednak nie była brudna ani wilgotna. A ponieważ postać dostała się do obozu, nie miałam wątpliwości.
-Pani- uklękłam.
-Laylo, wstań- odrzekła Afrodyta- zabieram cię na małą przejażdżkę.
Wtem znikąd pojawił się cabriolet. Razem z boginią wsiadłyśmy do  auta. Samochód prowadził 20 letni chłopak przyodziany w garnitur.
-Wow!- powiedziałam. Szczerze mówiąc to jedyne słowa, które byłam w stanie wydusić z siebie. Niecodziennie bogini piękności zabiera cię na wycieczkę.
-Ok. Jedziemy na zakupy! Bo wydaję mi się, że w obozie posiadasz jeden zestaw ciuchów i jest yhm podarty..- powiedziała bogini. Resztę drogi przebyłyśmy bez specjalnej wymiany zdań. Nagle przede mną pojawiły się wieżowce charakterystyczne dla NY. Czyli dom. To niesamowite. Nagle samochód stanął przy jednym z budynków. Razem z boginią wysiadłyśmy z cabrioleta. Wtem pojazd zniknął w błysku zachodzącego słońca.
-No to mamy przed sobą całą noc- powiedziała Afrodyta, ciągnąc mnie za rękę w stronę jednego ze sklepów. Na wieszakach wisiało naprawdę wiele ślicznych eleganckich ciuchów. Po chwili moja ciocia (hmmm...) wręczyła mi do rąk jeden z zestawów. Udałam się do przebieralni. Po przymierzeniu pierwszych ubrań pojawiły się następne. I tak dalej w ponad 17 sklepach. Było to zdecydowany rekord zakupowy. (wszystkie kupione rzeczy pojawią się w zakłądce "DODATKI" od aut.)

W końcu nastał poranek. Co ze mną dalej? Obóz herosów? A może lepiej po prostu to skończyć?
-Ok, powiedz mi gdzie masz zbiórkę- zabrała głos bogini.
-Nie rozumiem?- odpowiedziałam.
-No na tą wycieczkę do LA.- powiedziałą z uśmiechem.
-.........................................- podałam adres.


-------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że przez tak długi czas nie było żadnego posta. Po prostu musiałam się zebrać do jakiejkolwiek roboty. A więc do napisania.




poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział hmm kolejny " Nie wszystko powinno posiadać sens. Gorzej jeśli go posiada, a my nie umiemy go dot=strzec. Gorzej kiedy go znamy, ale rozczarujemy się wagą jego znaczenia. Każdy może dużo, ale tylko wtedy kiedy dostrzega, że małe rzeczy są potężnymi"

-Ateno i.... po prostu Ateno, daj mi siłę, by wytrwać w nowościach- powiedziałam, wrzucając do ogniska część mojej sałatki. Ogólnie do czasu, kiedy trafiłam do obozu odżywiałam się zdrowo. Uwielbiałam sport. Coś czuję, że teraz może być moją zmorą. Usiadłam do stolika nr 6. Obecnie siedziało tam kilkoro obozowiczów. Wszyscy w typowo obozowych podkoszulkach. A co istotne pozostali mieli wygodne buty. Wszystko co wydarzyło się wczoraj i dziś było przyozdobione moimi sandałkami na koturnie. Koszulowa bluzka (już podarta) również nie była strzałem w 10. Szybko zjadłam swoją porcję i oddaliłam się w stronę coloseum. Usiadłam na trybunach i przypomniałam sobie o sztylecie Rachel. Wężowa rączka hmmm. Spryt, szybkość. Po chwili Zeszłam na dół. Na ziemi zauważyłam leżący nóż. Chwyciłam go, a następnie wycelowałam w jedno z drzew.
-Driady tego nie lubią!- wypowiedział jeden z obozowiczów. Był to wcześniej poznany syn Kronosa. Odwracając się dostrzegłam, że
złapał nóż w prawą rękę.
- Byłam zamyślona, więc po prostu rzuciłam- broniłam się.
-Nie tłumacz się. Jestem Jack.- odpowiedział i podał mi rękę.
-Layla, ale to już chyba wiesz- przywitałam się z nim.
-Słyszałem o tobie. Trzy minotaury, zero treningów. Zwykła logika..
-Ostry miecz- przerwałam mu.
-Dla ciebie nie ma różnicy, czy sztylet, czy miecz, czy ręka. Jesteś nieświadoma swojej potęgi. - opowiadał.
-Powiedz mi chociaż, którego boga dzieckiem jestem- zarządałam. Co jak, co, ale wszyscy mówią o mojej przyszłości, podczas, gdy niewiele wiem o przeszłości.
-Muszę lecieć, ale spróbuje ci pomóc- chłopak pożegnał się i odszedł. Nagle zawibrował mój telefon, o którego istnieniu nie pamiętałam. Dzwoniła Tili (rozpoznałam po dzwonku). Hmmm. Wyciągnęłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. W sumie aż dziwne, że jest tu jakiś zasięg.
-Halo?!- odebrałam.
-Cześć. Pamiętasz, że jutro mamy z klasą wycieczkę do Los Angeles?- spytała koleżanka.
-Hmm, a o której zbiórka?- (zapomniałam kompletnie o tej wycieczce!)
- O 7.00 rano przy naszej szkole hmmm, a jakbyś zapomniała to w Nowym Jorku. A tak w ogóle to dlaczego nie ma cię w szkole?- ciągnęła Tili.
-Bo dzwonisz do piekła, może Zbyszek mnie wypuści na wycieczkę. Wiesz, ciężka sprawa, jeszcze nie ogarnęłam niemieckiego, więc nie wiem, czy się dogadam- powiedziałam żartem.
-No ładnie.. dobra, pa.
-Bye.
W sumie fajnie byłoby pojechać na tą wycieczkę. Stąd do Nowego Jorku nie jest niesamowicie daleko, ale jak się wydostać.
-Cześć- wypowiedział ktoś z zaskoczenia.
-Hej- odpowiedziałam lekko odwrócona. Był to chłopak w moim wieku.
-Jestem nowy w obozie i nieuznany. Chejron powiedział, ze zaprowadzisz mnie do 11- powiedział lekko zdenerwowany. No tak, kiedy byłam na jego miejscu czułam się tak samo.
-Nie do 11. Do 1. Dostrzegam u ciebie błysk w oku. Delikatnie bojowy, a jednak ukazuje dumę. Syn Zeusa- opowiedziałam zdecydowna. W tym momencie nad chłopakiem pojawił się piorun (punkt dla Layli).
-A więc, gdzie jest 1?- spytał z uśmiechem na twarzy.
-------------------------------------------------------------------------------------------
TAAAADAAAMMMMM Jest nowy rozdział! Dedykowany Joaśce, Schodkowi, Julce Rudkiewicz, OLce mojej najukochańszej (tej z Leżajska) oraz mojej Julci z Gliwic.
Dziękuję akademii za oczekiwanie na pojawienie się tekstu. Mam nadzieję, że też życzycie Oli (tym razem z Załomia), aby wyzdrowiała. A jej eks (tak, ty dobrze wiesz, że mówie o tobie osobo urodzona w tym samym miesiącu co ja dnia 13) proszę o komentarz. (tak wiem, że zerwaliście ze sobą 4 sierpnia o godz. 21.09)

wtorek, 9 września 2014

Notka

Ponieważ powoli zaczyna się era charowania w szkole rozdziały będą coraz rzadziej. Możliwe, że będzie długi okres, w którym rozdziały nie będę w ogóle dodawane. Jednak mam nadzieję, że statystyka bloga podskoczy. Proszę o chociaż jeden komentarz pod tym postem. 2tedy wstawie nowy rozdział

środa, 3 września 2014

Rozdział 8 "Czas nie leczy ran, aon tylko przyzwyczaja cię do bólu. Strachu nie da się pozbyć, ale można się go bać"

Noc była spokojna, a ranek dość pogodny. Niewiele osób spało w 6. Głównie dlatego, że był dopiero czerwiec. Nie miałam ochoty na wspólne śniadanie z obozowiczami, więc poszłam ma spacer. Ubrałam się i wyszłam. Mijając Wielki dom i pola truskawek obrałam kierunek- las. Może niedługo będzie bitwa o sztandar? Może trzeba ogarnąć budowę lasu? Każdy pretekst jest dobry, aby wyrwać się z ciągu zdarzeń. Mam nadzieję, że uda mi się również opuścić kilka treningów.  Nie wiem dlaczego, ale poprostu nie mam ochoty. Ciekawe jak działa ta magiczna bariera. Z tego, co wiem (bo przeczytałam w książce) to nie przejdzie przez nią żaden potwór i żaden śmiertelnik, chyba że go się wpuści. Jeśli już rozważamy pytania, to czy w obozie jest Rachel? Czytając książke jej nie polubiłam, ale może osobiście wyda mi się bardziej przyjacielska. Szczerze mówiąc znam jeszcze niewiele osób z obozu. W sumie tylko Ann, Percy'ego, Alexandre, tego gościa od Kronosa i kilka osób z domku Ateny. Właśnie, jeśli chodzi o Alexandre to może ją odwiedzę! Podbiegłam do 11, by poszukać mojej koleżanki. Siedziała na łóżku. Otwierając lekko drzwi zauważyłam, że nie jest sama. Koło niej stała R.E.D. Rudowłosa krzyczała na Alex. Złapałam kilka słów z tej kłótni.
-Chejron wie? A tak w ogóle to jak możesz? To zwykła zdrada! Jesteś nielojalna wobec wszystkich herosów- wydarła się Rachel.
-Pfff. Herosów, no właśnie- odpowiedziała jej Alexandra. Kłótnia ciągneła się dalej, ale niestety nie usłyszałam nic więcej. W pewnym momencie rudowłosa wyciągnęła sztylet z wężem na rączce. Tego już za wiele pomyślałam i sięgnęłam po miecz. W ostatniej chwili zatrzymałam zamach Rachel. Alex poprostu nie była w stanie się otrząsnąć. R.E.D. spojrzała na mnie rozwścieczona. Próbowała ciąć mnie w brzuch. Była zbyt wolna na sztylet, więc bez problemu unikałam perfekcyjnie jej ciosów. Po chwili zdecydowałam się machnąć mieczem. Delikatnie ugodziłam ją w ramię. Miała to być przestroga, jednak Rachel nie dawała za wygraną. Odrzuciłam swój miecz na łóżko nieopodal Alexandry, a sama bez problemu wytrąciłam sztylet z rąk R.E.D.
-Nie waż się podnosić ręki na moich przyjaciół- krzyknęłam. Rudowłosa chwyciła z ziemi swoją broń i wybiegła z domku. Alex wciąż siedziała przygaszona. Postanowiłam z nią porozmawiać.
- Dlaczego ona chciała cię zabić?-zaczęłam.
-Nieistotne.- próbowała wymigać się dziewczyna.
- Rachel raczej bywa przyjazna. Skoro chciała zrobić ci krzywdę to miała poważny powód- zasugerowałam delikatnie.
-Usiądź. To będzie skomplikowana historia. -odpowiedziała. Zrobiłam jak kazała i przygotowałam się do wysłuchania, tego co powie Alex.
- Zauważyłaś ten tajemniczy błysk w moich oczach? To skutek dołączenia do Czarodziejek Hekate. Rachel, kiedy się dowiedziała była zdruzgotana. Wszystko przez przepowiednię, która jej dotyczy:
"20 lat żyć Ci dane,
Wyrecytujesz przepowiednie wielką,
Zginąć będziesz czarodziejki ręką."
A ponieważ już padły słowa przepowiedni zwanej Wielką. Zdenerwowała się, że to ja mogę odebrać jej życie. Innej czarodziejki nie zna.- opowiedziała. Dość skomplikowana, ale sensowna. Cóż, jednak do końca życia nie polubię Rachel.  Moje rozmyślenia przerwał dźwięk konchy informujący o porze obiadu.
------------------------------
I dowiedzieliście się więcej o bohaterach. Domyślacie się czyją córką może być Layla. Do wszystkich fanów Rachel: te zachowani rudowłosej to tylko mój wymysł!
Do napisania!

wtorek, 2 września 2014

Rozdział 7 "Niesamowite jest uczucie, kiedy robimy coś po raz pierwszy. Jednak towarzyszy nam strach. On niestety towarzyszy nam zawsze;

Gdy upadł na ziemię, chwyciłam jego róg i nagle znalazłam się w ciemnym lesie. Nad sobą widziałam korony wysokich drzew.  Klasyczny las. Tyle, że panował tu mrok. Próbowałam wyjść na jakąś łąkę, czy takie coś, ale kiedy posuwałam się, w którąś stronę zatracałam się w las jeszcze bardziej. W ręku cały czas miałam róg minotaura, którego pokonałam chwile temu. Drugi widniał w kieszeni. Wciąż nie mogłam uwierzyć, w to co zrobiłam. Dla niektórych byłaby to niesamowita szansa zmierzenia się z czymś takim. Jedni czekali cały pobyt w obozie na taką sytuacje. No, bo jak na to niepatrzeć teren Ośrodka Kształcenia Herosów jest chroniony magiczną barierą. W pewnym momencie dotarłam do maleńkiej polanki, całkowicie otoczonej lasem. Pośrodku znajdował się kamień. W niego wbity był miecz, który wyglądał zupełnie jak mój. Nagle literka widniejąca na nim zmieniła się na "H". Przede mną stanęła postać ubrana zupełnie na czarno, twarz zasłaniał kaptur. "Śmierć"- pomyślałam.
-Poniekąd. Jestem Hades, Pan Podziemia.- zabrał głos czło... Bóg (sorry, Panie).
-Dlaczego mnie tu wezwałeś? Zgaduje, że raczej minotaury nie weszły z powodu Hery (ile boskich bluźnierstw w jednym rozdziale XD- od. aut.).
-Jesteś bardzo bystra. Jednak oszukują cię, co do twojej przeszłości, jak i przyszłości. Odegrasz wiekszą role niż Herkules. Z pewnością większą niż się spodziewasz. A właśnie- tu przerwał sięgając do kieszeni- mam dla ciebie prezent.
Nagle podał mi wsuwkę bardzo podobną do tej, którą miałam we włosach. Ta jednak była czarna. Kiedy wzięłam ją do ręki poczułam przypływ mocy i sił.
-Jestem tu zbyt długo- zaczą ponownie- zwijam się. Do zobaczenia (tu namyślił się chwile) niekoniecznie w jednej sytuacji. Pamiętaj, by nie bać się ciemności!!
Niespodziewanie wszystko rozpłynęło się w powietrzu, sam bóg również. Wciąż nie do końca byłam w stanie ochłonąć po dzisiejszych wydarzeniach. Dziwne było przede wszystkim to, że Hades był miły...
Ponieważ był już wieczór postanowiłam wracać do domków. Zapewne herosi powrócili już do w pełni żywych. Z wzgórza prosta droga do 6 heh. Pobiegłam do domku 11. Wszyscy, których spotkałam po drodze pytali się mnie o to, co się stało, itd. Standardowe pytania, kiedy się uratowało obóz hihi. Wzięłam swoje rzeczy (które po 20 minutach przebywania w obozie magicznie się tam znalazły) i zaniosłam do domku Ateny. W 6 wiele osób mnie witało i pytało, o to jak się czuję w obozie.
-----------------------------------
Hej! Jak tam w szkole? Nowy rozdział jutro lub w czwartek. W sumie to tyle. Bye
Pozdro dla Cherry Różowa i Joasia Zielińska oraz oczywiście Alexandra Christine.

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 6 "Pozornie miło jest znać, niektóre fakty. Niestety gorzej, gdy zmieniają one zbyt wiele. Bywa, że niszczą całe nasze życie. A porównywalne bywają do epilogu w książce. Los nie powinien być przeważony, powinien czekać na to, jak go napiszemy"

Historia, którą opowiedział mi Chejron była wręcz nieprawdopodobna. Zastanawiam się kim jest ta dziewczynka?! To niesamowite, co zrobiła. Z przemyśleń wyrwał mnie głos Annabeth:
-Chejronie, a w związku z historią, którą opowiedziałeś- ciągnęła.
-Ona już wie wiele jak na dzisiejszy dzień- odpowiedział spoglądając na mnie z troską. Nagle do Wielkiego Domu weszła dziewczyna mniej więcej w moim wieku. Miała blond włosy mniej więcej do pasa, zielone oczy i tajemnicze spojrzenie.
-Jeśli jej nie powiesz może nie dożyć jutra!-krzyknęła.
-Nie mów mi, że...- wydukał centaur, zastanawiając się nad tym co ma zrobić.
-Ktoś wezwał trzy minotaury. Niestety są obdarzone nieco boską mocą. Są w stanie przekroczyć granice.
-Wezwij wszystkich z domków Apolla, Hefajstosa i Ateny. Niech czekają przy granicy, pozostali niech zbiorą się przy koloseum i strzegą wnętrza Obozu.- powiedział Chejron.
-Pozostali Obozowicze.. hmm, jak to ująć? Zastygli.- odpowiedziała dziewczyna.
-Niedobrze.-Chejron spojrzał momentalnie na Percy'ego i Ann, niestety oni stali w bezruchu. Obozowiczka znów zabrała głos:
-A tak w ogóle to jestem Alexandra. Córka Hermesa- zwróciła się do mnie. Gdy przekazała te informacje również zastygła. Chejron, zanim się "zamroził" rzekł:
Jesteś tym dzieckiem z historii. Córką Ateny. Od wielu lat nazywają cię "Księżniczką Waleczności".

Nie do końca wiedziałam, co zrobić, kiedy usłyszałam te słowa. Po chwili jednak przypomniałam sobie o minotaurach i o tym, że pewnie są już przy granicach obozu. Pobiegłam do 11 (chwilowo tam mieszkałam, wiadomo- nieuznana) i chwyciłam swój miecz. Ruszyłam w stronę sosny Thalii. Potwory już tam były. W myślach powtarzałam sobie: "Nie możesz stchórzyć, nie teraz. Wszyscy na ciebie liczą. Pomyśl,o tym co zrobiłaś przed laty. Dziś też jesteś w stanie to zrobić" Momentalnie przypomniałam sobie wszystkich bohaterów z moich ulubionych książek. "Dziś jestem jak oni". Podbiegłam jeszcze szybciej do pierwszego stwora. Najpierw cięłam w nogę. Dekoncentrowało go to odrobinkę. Zdenerwował się jeszcze mocniej. Próbował uderzyć mnie ręką, ale ja przeturlałam się pod nim. Kiedy się odwrócił nawet nie zauważył, że ma za sobą drzewo. Wpadł na nie i je przewrócił. A ono zaś uderzyło drugiego minotaura, który dopiero biegł w moim kierunku.
-Brzydoto! Założę się, że biegasz wolniej ode mnie!- wydarłam się do niego. Chwyciłam nogi za pas. Potwór biegł tuż za mną. Po mimo to, nie był w stanie mnie dogonić. Nawet nie wiedziałam, że umiem tak szybko biegać. Widziałam tylko swój cień. Po chwili wpadłam na pomysł. Skierowałam się nad rzeczkę. Biegłam wprost do niej, przypominając sobie mitologię. Kiedy od wody dzielił mnie metr odskoczyłam w bok. Stwór wpadł do wody. Następnie wykonałam salto w powietrzu przewracając do strumyka latarnie, która stała nieopodal. Kiedy wylądowała w wodzie minotaura poraził prąd. Pozostało mi tylko odciąć mu głowę. Tak też zrobiłam. Z potwora oprócz pyłu został jeden róg. Jeszcze dwa pomyślałam. I wróciłam na Wzgórze.

Ten, który dostał drzewem leżał wciąż nieprzytomny. Ugodziłam go mieczem z "L" prosto w serce. Rozpłynął się w powietrzu pozostawiając jedynie pył. Jeszcze tylko jeden. Kiedy go zobaczyłam stwierdziłam, iż był większy od pozostałych. Wyglądał po prostu dostojniej. Miał zdecydowanie więcej broni. Wiedziałam, ze ma przewagę, dlatego zaproponowałam:
-Bez broni, żadnej- kiwnął głową na tak. Odłożyłam miecz, sprawdzając czy mam we włosach wsuwkę, którą miałam po prostu od zawsze. Była zdobiona kwiatkiem w kolorze złoto-srebrnym i za każdym razem, kiedy jej dotykałam jakby czułam się lepiej, a rany goiły się szybciej. Zaatakowałam pierwsza. Wiedziała, ze to jak boks. Minotaur, duży i silny, a ja mała i delikatna, pozornie. Próbował mnie uderzyć, ale ja byłam szybsza. W końcu dostałam w nogi. Przewróciłam się, ale gdy dotknęłam spinki, od razu poczułam się lepiej. Wspięłam się na potwora, gdy szukał mnie wśród drzew i uderzyłam łokciem najmocniej jak potrafię w kark. Gdy upadł na ziemię chwyciłam jego róg i........

-----------------------------------------------------------------
Witam serdecznie! Rozdział pisany przy wielu piosenkach i przy robieniu planu lekcji. Swoją drogą mam tragedię w szkole. https://www.youtube.com/watch?v=YR5ApYxkU-U <------------------- piosenka, która mnie inspirowała. Następny rozdział być może w środę lub jutro! Do napisania!
P.S. Dziękuję serdecznie za miłe komentarze!