wtorek, 27 maja 2014

”Czemu mam udawać, że wszystko jest w porządku, skoro nie jest, a ja jestem po prostu wrakiem człowieka zapatrzonego tylko w ulubione książki?” Czyli Rozdział 1




            Stwierdzenie „dzień, jak co dzień” nie byłoby fajne w użyciu-po raz kolejny. Pomijając fakt, że wszyscy uważają mnie za z lekka (albo i bardzo) dziwną. Nie lubię tego, jakże cukierkowego świata, nie kręci mnie różowa barwa. Wszystko, co ciemne ma swoje dno. Uwielbiam w sobie tę oryginalność. Kogo ja oszukuje? Nienawidzę takich dni jak ten. Wstać i wykonać szybko swoje obowiązki? Najgorszy jest pozostały czas, przeznaczony często na myślenie „komu jestem potrzebna”? W takich chwilach cieszy mnie, że istnieje literatura. Bardzo często bywa, iż utożsamiam się z licznymi bohaterami książek. A jeśli przechodzimy do takich tematów mam chyba do zrobienia zadania domowego z polskiego. Napisać dokładne miejsce urodzenia. Po choler… po licho nauczycielom takie informacje. NIENAWIDZĘ organizacji typu: szkoły. I tak wszystko, co było wiedziałam. NIC cała podstawówka i kawałek gimnazjum to czyste umiejętności, które miałam niewiadomo skąd. Rozmyślając sięgnęłam do jednej z szafek w dużej komodzie z drewna sosnowego (tak Julka, też cię koffam od. Aut.). Przeglądając kartki natknęłam się na jedną napisaną…greką (hello moi rodzice nie znają innych języków oprócz ojczystego i rosyjskiego, ale spoko).
”Przepraszam, ale nie wszystko wydaję się być skomplikowanym, co jest proste. A prostota jest rzeczą względną, jak dla mnie, nie istnieje”
Napisane było. Nie, nie znam greki, ale przeczytałam tekst. Jak bardzo wydaje mi się, ze śnię w skali od 1 do 10? 15, zdecydowanie mój numer z dziennika haha. Jak JA odczytałam grekę? Nosz jak? Jeśli znam grekę niech dostanę piorunem Zeusa (wiem, za dużo PJ i BO). Nie rozumiem tego tekstu filozoficznie, ale chyba jest od…mojej biologicznej matki?! Chyba zaraz zemdleję. Czyli jednak? Otóż praktycznie nigdy nie uważałam się za córkę tej dwójki. Ale żeby praktycznie tak precyzyjnie? Wyjrzałam przez okno i postanowiłam wyjść na dwór. Na zewnątrz padał deszcz i panowała burza. Zostałam sama, tak jak czułam się zawsze. W takiej sytuacji pozostaje tylko żyletka. Nie mam nic do stracenia. Ale najpierw muszę zrobić coś głupiego. Wyszłam z domu i stanęłam na środku podwórza. Jak miło jest poczuć spadające krople wody. Po raz ostatni. Może wydawać się to dziwnym, ale doprawdy jest miłe. Nagle urwał mi się obraz. Panowała ciemność.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Dedykuje ten rozdział Cherry Marano, prędzej znanej mi jako Julka Lynch. Kochana, to dzięi Tobie dodałam tak szybko ten rozdział. Informuje też, że chwilowo narratorem i najgłówniejszą bohaterką jest Layla, o której w następnych rozdziałach dowiecie się sporo. POZDRO dla mojego PERCABETHCIĄTKA.

środa, 7 maja 2014

Przywitanie

Cześć! W sumie to tyle. Część rzeczy jest już zrobiona, piszę opowiadanie. Mam nadzieję, żę w maju pierwszy rozdział ;-)