czwartek, 9 października 2014

"To bez sensu. Nie ma marzeń, bynajmniej nie mamy do nich prawa. Mamy prawo tylko do faktów, a może to nawet lepiej" Czyli rozdział 11

-Cześć- wykrzyczał jednocześnie cały tłum składający się z mojej klasy. Szczerze- to myślałam, że będę się cieszyć ze spotkania z nimi, a obecnie wolałabym zostać w obozie. W domku nr 6. Siedzieć na moim łóżku postawionym w ciemnym kącie.
-Hej- powiedziałam delikatnym głosem i dołączyłam do grupy. Wiedziałam, że ten dzień nie będzie najlepszym w moim życiu. Następnie cała grupa skierowała się w stronę lotniska. A, że od naszej szkoły był tylko kawałek postanowiliśmy iść piechotą.

-I właśnie dlatego dostałam list gratulacyjny związany z moim poziomem napisania testu.- ciągnęła Auroela (bardzo dziwne imię, które odziedziczyła, po swojej nieżyjącej już pra pra pra babce, imię królewskie, ponieważ jej rodzina jest szlachecką).
-Właśnie. Layla nie pisałaś tego egzaminu. Bez tego nie przejdziesz- powiedziała Didi (Dirote). Jej ton był tak arogancki, jakby próbowała oświadczyć, że cieszy się moim potknięciem. Następne rozmowy odbywające się w samolocie skupiały się na jednym "egzamin". Cała klasa włącznie z opiekunami gadała tylko, o tym.
-Layla, ten test, to najgorsza rzecz jaka przydarzyła się w moim życiu- powiedziała Isabelle. Miałąm ogromną ochotę powiedzieć jej, że w tym samym czasie walczyłam z minotaurami, ale jeszcze uznałaby mnie za jakąś wariatkę (w gruncie rzeczy jeszcze większą niż za tą, za którą mnie uważała). Wolałabym, aby samolot wylądował po 20 minutach, jednak zeszło mu trochę dłużej. Kiedy już byliśmy na lotnisku w LA byłam przepełniona radością oraz jednocześnie smutkiem. Taka aura, która sprawiała, że wszystko wydawało się inne.

Długi czas błąkaliśmy się uliczkami Los Angeles. Wreszcie wyczerpani skierowaliśmy się do hotelu. Kolejne 4 godziny były poświęcone na spacer po plaży, pływanie, surfowanie, opalanie się i całą masę innych rzeczy, które można robić na plaży. Oczywiście pierwszym, co zrobiłam okazało się wtargnięcie do wody. Gdy zanurzyłam się wystarczająco głęboko postanowiłam zanurkować. Nabrałem nieco powietrza i momentalnie znalazłam się pod powierzchnią wody. Jednak ani moja skóra, ani strój kąpielowy nie były mokre. Siedziałam około minuty, jednak byłam w stanie oddychać pod wodą. Nie rozumiałam tego zdarzenia, ale ogarnęłam ważną rzecz.

Nagle przede mną pojawił się Percy.
-Prawie zeszłam na zawał przez Ciebie imbecylu!- wydarłam się na niego pod wodą. On jedynie wskazał mi, abym za nim popłynęła poprzez gest ręki. Zrobiłam, co kazał. Za chwilę znaleźliśmy się w niezwykle płytkim miejscu. Następnie postanowiliśmy wyłonić się spod powierzchni cieczy.
-------------------------------------------------------
Haha. Ja kończę w takim beznadziejnym momencie. Heh. No to do napisania.

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Inne moje teksty tu: http://nottheonlyonestoryaboutlife.blogspot.com/

      Usuń
  2. Percówna!
    No niesamowicie piszesz siostro. Wspaniale jest znalezc bratniego półboga ;)
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na innego bloga z moimi opowiadaniami http://nottheonlyonestoryaboutlife.blogspot.com/

      Usuń